Soundtrack
Brakuje mi samolotów –szepnęłam patrząc w niebo- Jedynie
dzięki nim wiedziałam, że inny ludzie jeszcze istnieją- obróciłam głowę w
stronę chłopaka, który nadal nic nie mówił, tylko spokojnie spoglądał w chmury-
Jestem samotniczką, wiesz?- starałam się wyrwać go z zamyślenia. Potrzebowałam
teraz kontaktu.
-Mhm…- wydobył z siebie kilka dźwięków i chwilę później
usiadł naprzeciwko mnie- Jesteś piękna, wiesz?
-Nie zmieniaj tematu- zarumieniłam się- Tobie też brakuje
latających maszyn?- powróciłam do pytania i usiadłam po turecku.
-Mi? Niczego nie brakuje- powiedział spoglądając mi w oczy-
Liczysz się tylko ty, rozumiesz?- przysunął dłoń do mojej twarzy i zgarnął
kosmyk moich rudo-ognistych włosów za ucho. Byłam jeszcze bardziej zmieszana
niż przed chwilą- Wyjedźmy razem- powiedział na poważnie.
-Ale… - szepnęłam- Tylko we dwoje? Razem?- zabłysły mi oczy.
Takie uczucie jakim się obdarzyliśmy było rzadkością w XXI wieku.
-Tak. Razem. Na zawsze- jego usta zastygły w smutnym
półuśmiechu. O niczym innym nie
myślałam, tylko o nim i o wspólnej przyszłości…
Wszystko mogłoby się przecież udać tylko…
-Chodzi o los rodziców?- spytał zupełnie jakby wyczytał to z
moich myśli- Przecież mamy jeszcze kilka tygodni, a może nawet miesięcy- ujął
mój podbródek i przesunął w swoją stronę.
-Kocham cię…- szepnął- Naprawdę- mówiąc to złożył na moich
ustach krótki i delikatny pocałunek.
Dobrze wiedział, że to uwielbiam- Razem wszystko przetrwamy. Spójrz, już
tyle przeżyliśmy…- Zaufałam mu. Naprawdę mu zaufałam. Wstaliśmy i ruszyliśmy w
stronę Los Angeles. Czekała nas bardzo długa droga.
***
Zaczęło się ściemniać więc pomyśleliśmy, żeby przenocować w
jednym z pustych domów. Oczywiście, wymagało to od nas dużej determinacji i
silnej woli.
-Ty i ja przeciwko światu, pamiętasz? – objął mnie
najwyraźniej widząc mojej smętną minę.
-Pamiętam- powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
-To dobrze- odparł podchodząc do jednego z opuszczonych
domów- Zamknięte- szepnął i ruszył w stronę ogrodu. Z daleka oboje zobaczyliśmy
schowek na narzędzia. Chwilę później Kyle otworzywszy skrzynkę, wyjął z niej
śrubokręt i drut. Znów wrócił do drzwi wejściowych i teraz z kolei nimi się zajął.
Niedługo później mogliśmy wejść do środka.
Mieszkanie było obszerne i bogato ozdobione, przypominało mi trochę …
mój dom.
Każda podjęta decyzja ciągnęła za sobą wiele konsekwencji.
Każde wypowiedziane przeze mnie słowo, raniło i niszczyło drugą osobę. Straciłam
wszystko. I Jego i rodzinę. Nie wiem czy dobrze postąpiłam, być może wszystko powinno
potoczyć się odwrotnie? Wiem jedno, nauczyłam się żyć i zrozumiałam innych.
Chcecie poznać moją historię? Historię ameryki? Historię mojej rodziny? Usiądźcie
wygodnie, a jestem pewna, że to co przeczytacie zmusi Was do refleksji, na
temat decyzji jakie podejmujecie.
------------
~Wracam w nowej odsłonie na nowym blogu:) Mamy oto i prolog:) Nie wyszedł mi w 100% tak jakbym chciała, ale uważam, że jest naprawdę ok.
Piszcie co uważacie i przede wszystkim, czy będziecie tutaj zaglądać! Nie chciałabym się trudzić na marne ;/
xoxox
Julsson